Mój pradziadek ze strony matki był alkoholikiem. Kiedy pił, był bardzo agresywny. Pewnego dnia przyłapał moją prababcię na tym, że obcinała włosy sąsiadowi. Szalejąc z zazdrości zastrzelił obydwoje, a na końcu siebie. Osierocił 12 dzieci.
Brat mojego ojca był świadkiem na weselu moich rodziców w 1950 roku. Wyszedł z przyjęcia i słuch o nim zaginął. Nikt go więcej nie zobaczył - po prostu zniknął.
W mojej rodzinie też ktoś zaginął. Brat mojej prababci podczas wakacji jechał autostopem do domu i zniknął bez śladu. Był rekrutem i rząd latami próbował go odnaleźć - sądzono, że zdezerterował. Armia wysłała nawet kogoś pod przykrywką na pogrzeb mojej prababci i pradziadka, w razie gdyby się tam pojawił. Zadali sobie nawet tyle trudu, że porównywali jego DNA z niezidentyfikowanymi zwłokami znalezionymi w domu Johna Wayne'a Gacy'ego. Nic. Sprawa pozostała niewyjaśniona.
Pewnego razu w latach 60., kiedy mój tata miał 14 lat, jego wujek próbował go zgwałcić. Dowiedziałem się pięć lat temu, kiedy ojciec był bardzo pijany.
Dziadek poszedł do więzienia w latach 70. Próbował przemycić prawie pół tony marihuany na pokładzie holownika.
Mój biologiczny ojciec zamordował trójkę przypadkowych dzieciaków, bo uznał, że lepiej pójść do więzienia za to, niż za napaść seksualną.
Mój dziadek był jedynym synem niezamężnej imigrantki, która osiedliła się w Chicago. Pewnego dnia, kiedy miał około 7 lat, ona nie przyszła do domu. Słabo mówił po angielsku i nie miał innej rodziny. Dopiero po półtora tygodnia od jej zniknięcia wyszedł z ich małego mieszkanka w poszukiwaniu jedzenia. Zmarł w latach 90., do samego końca nie wiedząc co stało się z jego matką. Nie znał nawet jej prawdziwego nazwiska.
Dziadek mojego dziadka (a może to był jego wujek? Dokładnie nie pamiętam) był lekarzem, który zwykł sterylizować czarne kobiety po tym, jak odbierał ich porody. Oczywiście one o tym nie wiedziały. Chciał powstrzymać je przed rozmnażaniem.
Moja prapraprababcia wrzuciła swojego syna (mój prapradziadek) i jego siostrę do studni. Uratował ich ojciec, po czym umieścił na statku z Irlandii do Kanady. Krótko później sam zaginął.
Mój prapradziadek żył w meksykańskim miasteczku. Był tam facet, który włamywał się do domów i gwałcił kobiety po tym, jak dowiadywał się, że mąż jest na noc poza domem. Razem z kilkoma znajomymi zrobili zasadzkę i zabili lokalnego gwałciciela.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą