No właśnie. Robiłem dzisiaj dynię w occie. I nagle JEBUT! Poszło jakieś zwarcie w lampce pamiętającej chyba pierwszy rozbiór i w efekcie aż wywaliło mi korek* na klatce. Klucz do skrzynki mam, ale co z tego, skoro korek* topikowy, a ja akurat tak się składa, nie mam żadnego korka* w zapasie. Bo i po co. No więc telefon na pogotowie, pożal się borze, techniczne spółdzielni. 21:20... Dodzwonić się dodzwoniłem, ale elektryk ma fajrant od 20 minut, a teraz zmianę ma hydraulik, więc mogą mi pękać rury w pionie, a nie korki* klatkowe. I ogólnie uj, dupa i kamieni kupa. Elektryk będzie jutro po 7 rano. A co do tego czasu? Całe szczęście, że zimno, to chociaż piwo mam z parapetu za oknem chłodne. Ale kończy mi się bateria w komórce, więc niedługo hot-spot zdechnie. A że wszystkie filmy na NASie, to i w lapku ino wiatr hula po dysku. Do jedzenia nic sobie nie zrobię, ba! nawet się kurde nie ogolę, żeby ładnie w trumnie wyglądać. Całe szczęście, że szczoteczkę do zębów mam zapasową analogową. Jednym słowem - żegnajcie**... :'(
* tak, wiem, korki to tylko taczer, też czytałem Falownika
** też wiem, że posty pożegnalne są usuwane. Ale musiałem to z siebie wydusić. Póki jeszcze mam baterię
* tak, wiem, korki to tylko taczer, też czytałem Falownika
** też wiem, że posty pożegnalne są usuwane. Ale musiałem to z siebie wydusić. Póki jeszcze mam baterię