Rzymskie Koloseum to wspaniały zabytek czasów antycznych. Jak kto zainteresowany historią budowli, to niech sobie poczyta
Myśmy tam dotarli klucząc malutkimi i wąskimi uliczkami Wiecznego Miasta. Zupełnie zgubiliśmy szlak turystyczny, co było naprawdę spoko, bo mogliśmy zakosztować miejscowego klimatu Rzymu. Znaleźliśmy małą kawiarenkę, gdzie przeczekaliśmy kolejną tego dnia ulewę. Po kawie poszedłem do kelnerek, żeby mi wskazały na mapce gdzie my u licha zawędrowaliśmy. Szczęściem okazało się, że jeszcze na mapie się mieścimy (takie mapki dla turystów, obejmujące centrum i najważniejsze zabytki). Po deszczu zaczęliśmy iść w stronę wspomnianej budowli. Ukazało się nam. Koloseum jest ku*wa ogromne. Stoi człowiek pod jego murami i oczom nie wierzy, że to ma tyle lat, a nową drogę u nas trza remontować co dwa lata. Wyobrażałem sobie co musiał czuć antyczny człowiek z rzymskiej prowincji, kiedy zawitał do stolicy po raz pierwszy i ujrzał do arcydzieło architektów. Majestatyczne, piękne ale przytłaczające i straszne jednocześnie. Opowiadałem Moni, że któryś z cesarzy miał taki odpał, że zażyczył sobie nawet inscenizację bitwy morskiej na arenie. Prośbę Pomazańca Bogów oczywiście spełniono. Kręte korytarze, które znajdują się pod areną ukazują poziom skomplikowania logistycznego igrzysk. Musiały pomieścić Gladiatorów, zwykłych robotników, technicznych, niewolników i całą rzeszę innych ludzi niezbędnych, by tłuszcza na trybunach mogła podziwiać zmagania aktorów tych krwawych spektakli. Trzecią i bodaj ostatnią ulewę tego dnia spędziliśmy w murach, pod trybunami. Ściana wody uniemożliwiała zwiedzanie. I znów przeniosłem się myślami w stare czasy, wyobrażając sobie jak antyczni chowali się przed deszczem, rozprawiając o swoich codziennych sprawach, oraz o tym jak właśnie jeden Gladiator urżnął głowę innemu.
I teraz najważniejsze. Czy wiecie co można zobaczyć stanąwszy za Koloseum, plecami do Koloseum? Ano to:
Czyli nic ciekawego