A mi się przypomniała opowiastka (w temacie braku urody).
Przejdę od razu do konkretów, nieważne gdzie to było i te inne dookoła. Ważne, że byłam wtedy w zaawansowanej ciąży. Podjechałam gdzieś z mężem i zaczepił nas jakiś gościu. Chciał nam coś opylić, ale niezbyt chętnie chcieliśmy to kupić i pomyślał chyba, że jak zagada, to może go polubimy czy coś. No i oczywiście padło na ciążę. Wywiązał się dialog:
- Pewnie dziewczynka.
- Po czym pan wnosi?
- Bo dziewczynki zawsze odbierają mamie urodę.
Kuffa, dzięki - pomyślałam, a zamiast tego powiedziałam "Nie, nie, ja z natury taka brzydka jestem"