Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXXVII

16 630  
2   4  
KlikajDziś wiodącym narzędziem zbrodni jest rower. Ten fajny sprzęt może zrobić poważne kuku. Lecz poza rowerem producenci bursztynu oraz twórcy przednich pułapek zaatakują!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PŁYWAK

Gdy miałem lat siedem (nieskończone jeszcze, tj. zerówka), łaziłem w tę i z powrotem z dwoma znajomymi w wieku 8 i 10 lat (bracia). Jako że w okolicy było sporo stawów, zwiedzaliśmy brzegi, czując się niczym odkrywcy lasów amazońskich. Tylko jedna z sadzawek była ogrodzona, ale też nie ze wszystkich stron, więc nie obyło się bez eksploracji także i tego obszaru. Smaczku całej akcji dodawało to, ze przechodziliśmy pomiędzy dwoma stawami po grodzi o szerokości ok. 1 metra - z obu stron osłoniętej wysokimi (jak na nasz mikry wzrost) trzcinami. W pewnym momencie zauważyłem, że większość sztachet z prowizorycznego płotu była częściowo w wodzie, a część zagradzała drogę. Zabrałem się więc do oczyszczania terytorium.
Wziąłem duży zamach, by deska poleciała jak najdalej do stawu - i wpadłem razem z nią. Pech chciał, że staw był pogłębiany i już przy brzegu miał jakieś półtora metra głębokości. Zrobiłem w wodzie fikołka i refleks kumpli mnie uratował. Może nie byłoby w tym "nic" niebezpiecznego, gdyby nie fakt, że: 1. nie umiałem wtedy pływać, 2. miałem na sobie grubą, dżinsową kurtkę (taką z dużą ilością kieszonek), 3. cała akcja miała miejsce w początku kwietnia, a każdy wie, że woda wtedy nie nadaje się do kąpieli. Na szczęście nie miałem żadnego wstrętu do wody i dziś potrafię już utrzymać się zarówno na wodzie, jak i z dala od niej - zależnie od potrzeb.

by Arcer

* * * * *

ŻARÓWECZKA

Gdy miałem ok. 8 lat, przyjechałem do dziadków na weekend. Mieszkali oni w bloku na 8 piętrze. W sobotni wieczór kiedy to dziadek poszedł na spacer, a babcia znikła w kuchni zostawiając mnie samego w pokoju (co okazało się błędem) postanowiłem zająć się czymś i zacząłem przeszukiwać szuflady dziadka. Znalazłem tam mnóstwo interesujących rzeczy, ale najbardziej jednak zaintrygowała mnie mała żaróweczka (3.5V) z podłączonymi dwoma drucikami bez izolacji. Mając się za wielkiego inżyniera elektryka postanowiłem "wsadzić" (bez skojarzeń) tą żaróweczkę do gniazdka, a że miała dwa kabelki pasowała idealnie. Oczywiście zaraz po "wsadzeniu" jej wywaliło korki na całym piętrze, mnie kopnęło zdrowo (blizny na ręce) i jeszcze jak na złość żarówka rozprysła się wbijając mi się w skórę. Podobno zemdlałem, a z tego co mi opowiadali wynikałoby, że po znalezieniu mnie wylądowałem w szpitalu na oddziale intensywnej terapii

by Master_Hyde

* * * * *

PIANKA

Kiedy miałam około 5-ciu lat moja ukochana rodzina robiła generalny remont naszego domku na wsi. Jako ze chałupka starego typu to wymienialiśmy deski na wszystkich ścianach zewnętrznych ze starych belek na nowe, jasne, pięknie polakierowane. Co prawda nie byłam wielką pomocą, ale byłam nieźle zainteresowana tym co się dzieje, jak i dlaczego. Szczególnie urzekła mnie pianka wypełniająca w pięknym żółtym kolorze, którą mój tata używał do wypełnienia szczelin pomiędzy owymi deskami etc. Niewiele myśląc spytałam taty, czy mogłabym nałożyć sobie tą oto piankę na ręce. Co najciekawsze mój Ojciec wyraził na to zgodę. Uradowana porozcierałam sobie ustrojstwo po dłoniach, dookoła palców, każdym razie miałam "piankowe rękawiczki". Trochę zaniepokojona spytałam Taty jak mam się tego pozbyć z dłoni (a dodam, że pianka była całkiem świeża). Otrzymałam odpowiedź "Wsadź ręce w piasek i potrzyj to zejdzie". Powodzenia. Moje dłonie zamieniły się w piankowo-piaskowe skorupy. Do dziś nie zapomnę, jak moja Mama krzyczała na Tatę oraz jak płakałam, gdy przez około godzinę siedziałam pomiędzy moimi rodzicielami, gdy oni zdrapywali to paskudztwo z moich dłoni.

by Polly

* * * * *

BURSZTYN

Dla usprawiedliwienia - miałem 11 lat. Pewnego dnia siedząc sobie z kuzynem na ganku jego domu wpadłem na pomysł. Polegał on mianowicie na tym iż zetniemy sosnę w lasku jego rodziców potniemy ją na kawałki i z żywicy zrobimy bursztyn. Uzyskawszy pozwolenie jego rodziców oraz zdobywszy odpowiednie narzędzia poszliśmy szukać sosny. Tak się złożyło, iż wybraliśmy największą w całym lesie. Kiedy tylko ją ścięliśmy pozostawał problem transportu. Kuzyn wymyślił, że przyjedzie traktorem i podepnie drzewo do haka. Wszystko było by dobrze, gdyby sosna nie rosła w samym środku lasu. Postanowiliśmy ją pociąć na kawałki i przenieść do przyczepy doczepionej do traktora. Jednak przejście przez bagno z ciężką kłodą drewna nie jest takie proste, ja zapadłem się po pas a kuzyn ugrzązł do barki. Uwolnienie się zajęło nam kilka godzin, kiedy wróciliśmy do domu wujek i ciotka nie byli zadowoleni.

by Shaggychemical @

* * * * *

PUŁAPKA

Każdy wie, że jak się ma dziesięć lat, świat staje się coraz ciekawszy. Wtedy był słynny film "Rambo", "Predator" i tym podobne.
Najbardziej spodobał mi się ten drugi, gdy Arnie klecił pułapkę na predatora - kloc drewniany, który przygniata bestię.
Podłapałem temat, miało to wyglądać tak, że ludzie przechodzący ścieżką na naszym osiedlu, zrywają delikatnie zamocowaną żyłkę i pułapka się uaktywnia. Wziąłem do pomocy kolegę. Jako kołek służyła nam 1,5l, plastikowa butelka po wodzie mineralnej, do której nasypaliśmy ziemi, co by szybciej spadała. Wszystko przygotowane, trzeba było tą butelkę przez jakąś gałąź przerzucić. Żyłka (jej wytrzymałość do 4,5kg - dość gruba i mocna) nam się ciągle plątała, więc to kółko, na którym jest zawinięta przełożyłem przez palec, który dość często jest pokazywany wśród ludzi (i wcale nie chodzi mi o kciuka). Szczytem głupoty jest to, że sam rzuciłem tą butelką, złapałem się szybko za koniec palca, co by mi to kółko znów nie spadło na ziemię. No i jak się okazało - rozwinąłem za mało żyłki, butelka spada na ziemię, a mnie rękę pociągnęło mi do góry. Teraz kiedy pokazuję "f**ka", zawsze najpierw całuję jego koniec (po tym zdarzeniu została tylko głęboka, ale dziś już niewidoczna blizna). Więcej szczęścia jak rozumu.

by Karolekid

* * * * *

MAKIJAŻ

Mając lat około 9-ciu pojechałam z rodzicami do znajomych na Sylwestra. Tuż po północy moi rodzice wraz z gospodarzami poszli do sąsiadów złożyć im życzenia noworoczne, zostawiając mnie i młodszą ode mnie koleżankę. Postanowiłyśmy to wykorzystać i zrobić pierwszy w swoim życiu makijaż. Dokładnie przetrzepałyśmy torebki mam, ale nie spodobały nam się kolory cieni - za mało błyszczały się. Za to wpadł nam w ręce lakier do paznokci z brokatem, którym ochoczo pomalowałyśmy sobie powieki. Po 2-3 minutach przestało nam być wesoło ponieważ lakier nie dość, że piekł w oczy, to jeszcze wysychając spowodował, że zamykanie powiek było dość nieprzyjemne. Doszłyśmy do wniosku, że to nie był dobry pomysł i trzeba to zmyć. Wodą się nie dało więc sięgnęłyśmy po zmywacz do paznokci !!! Bez komentarza, więcej szczęścia niż rozumu.

Kasia K @

* * * * *

KARA

Lat temu kilkanaście w okresie "bożonarodzeniowym" postanowiłam razem z moim bratem (mieliśmy odpowiednio po 6 i 5 lat) urozmaicić sobie nudę. Wymyśliliśmy bardzo "fajne" zawody: kto pierwszy zdmuchnie zapalony na choince włos anielski. Choinka była mała, stała w kuchni koło małego telewizora. Wszystko ładnie, pięknie po dwa razy udało się każdemu zdmuchnąć, a więc remis, gramy dalej. Kolejna próba należała do mnie. Zapaliłam włos anielski i nie zdążyłam z dmuchaniem. Choinka stanęła w płomieniach, telewizor był bliski wybuchu. Ale co tam - dzielne rodzeństwo postanowiło gasić pożar. Zaczęliśmy lać wodą gdzie popadnie - po choince, po telewizorze. Choinkę ledwo udało się ugasić, natomiast lanie wody po telewizorze doprowadziło do jakiegoś spięcia i PYK... poleciał dym. Miny rodziców i gości, gdy powiedzieliśmy im, że chyba się telewizor popsuł - jedyne w swoim rodzaju. Mama kazała nam wyznaczyć sobie karę. Ja wybrałam siedzenie w łazience przez dwie godziny. Po godzinie zaczęło mi się nudzić i postanowiłam nalać sobie wody do wanny bez specjalnego celu. W trakcie napełniania się wanny zajęłam się mamy wałkami do włosów i całkiem o wannie zapomniałam. Przypomniałam sobie, gdy miałam już całe pantofle mokre, bo woda elegancko wylała się z wanny i zaczęła płynąć do przedpokoju. Że rodzice nie oddali mnie wtedy nikomu.

Madzior @

* * * * *

KĄCIK ROWEROWY

ROWER I PIESI NA ŚCIEŻCE ROWEROWEJ

Miałem wtedy może 10-11 lat. Jechałem na swoim rowerze nowiutką jeszcze wtedy ścieżką, kiedy to ludzie zupełnie nie zwracali na nie uwagi, i szli jak chcieli. Że od zawsze byłem wariatem to mówić nie trzeba, więc pędziłem na złamanie karku. Na szczęście się nie udało. Kiedy wjechałem w tłum ludzi zacząłem wymijać ich slalomem budząc zdziwienie (nikt nie uciekał z drogi), aż w końcu kierownica obróciła się o 180 stopni a ja malowniczym fikołkiem wylądowałem twarzą na betonowej kostce w kolorze czerwonym. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem, gdzie jestem i co się stało. Twarz była tylko czerwona, poza tym skończyło się tylko na małym szoku i zdartych łokciach i kolanach. A ludzie gapili się z ogromnym zdziwieniem, kiedy podnosiłem się wysyłając w ich kierunku kolorowe wiązanki.

by DeeJack

* * * * *

ROWER I SŁUPEK

Pewnego pięknego słonecznego początkowo - wakacyjno - lipcowego dnia ja ciesząc się z czekających mnie dwóch miesięcy bez trosk i zmartwień wybrałem się na przejażdżkę rowerem po mojej rodzinnej wsi.
Niestety wracając nabrałem zbyt dużą prędkość i zjeżdżając z górki (był to chodnik), zauważyłem przed sobą metalowy słupek na betonowym statywie.
Niestety było już za późno, przyrżnąłem przednim kołem w owy statyw, co spowodowało że reszta roweru zadziałała jak katapulta i wyrzuciła mnie na parę metrów do przodu. Huknąłem całym ciałem o kostkę chodnika.

Szczęśliwie jako pierwsze styczność z glebą miało moje ramie więc głowa nie ucierpiała wcale.
Skończyło się na wieeeelkim siniaku na udzie kilku krwiakach (w tym jednym w kroczu), jednak dziękuje Bogu za opatrzność bo gdybym uderzył głową pewnie powiększyłbym grono aniołków.

by Jasiekbj @

* * * * *

ROWER I LAS

Jak każdy z was pewnie wie wakacje na wsi u babci obfitują w przedziwne zabawy.
Otóż jak zawsze ścigałem się z kuzynem na rowerach po bardzo stromej drodze w kształcie litery "S". Pech chciał, że pewnego dnia podczas tych wyścigów zderzyliśmy się z kuzynem, a że jechaliśmy dość szybko to na 2 zakręcie nie wyrobiliśmy się i poniosło nas w mały lasek na poboczu drogi. Ja po ominięciu 4 krzewów podczas kolejnej próby wyminięcia tym razem drzewa przygrzmociłem o nie przednim kołem i po przeturlaniu się z 3 metrów walnąłem głową w inne. A mój drogi kuzyn jakimś cudem ominął przeszkody i zerkając, co ze mną się dzieje, sam się wywalił na dróżkę ze żwiru która biegła przez lasek. Skończyło się na tym, iż obydwaj byliśmy poobdzierani i poobijani (kuzyn po prawej stronie twarzy oraz po łokciach i kolanach, a ja, że miałem długie spodnie to tylko po łokciach, ale miałem obitą i poobdzieraną głowę). No i oczywiście rowery i nasze cztery litery nie były do użytku przez pewien czas.

by Zygu400 @

* * * * *

STARY A GŁUPI

ROWER I ROWER


Historie znam z opowiadań mojego taty jednak gwarantuje 100% autentyczności. Było to dobrych parę ładnych lat temu, kiedy to mój dziadek wraz z młokosem wówczas - moim ojcem - wybrali się na wycieczkę rowerowa, której celem była ich własna działka na obrzeżach miasta. Traumę, jak przeważnie bywało, przeżył dziadek - człowiek po ukończonych studiach wyższych. Powrót odbywał się w godzinach poważnego już zmierzchu i ograniczonej widoczności. Nic to jednak dla dziadzi. Po co mam marnować ileś tam dżuli energii na napędzanie dynama w rowerze? Totalny bezsens. Tak wytłumaczył ojcu fakt, że do powrotu wieczorem przez las zrezygnował z oświetlenia swojego pojazdu. Pedałując dzielnie zbliżali się do dość stromego i długiego zjazdu leśną ścieżką która z przeciwnej strony była tak samo stroma, tyle że pod górkę, tworząc rodzaj wąwozu. Dziadek jedzie, wargi łopoczą, ciemno jak w d**ie z przeciwnej strony w dół zjeżdża jakiś inny amator nocnych zjazdów "na nietoperza". Huk, wrzask, cisza. Najlepsze jednak były późniejsze wzajemne zeznania poszkodowanych: Panie, ja w ostatniej chwili zobaczyłem pana przerażone białka.

by Fila0 @

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytula maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 16630x | Komentarzy: 4 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało