Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CXLI - Jest taka jedna stacja...

35 148  
6   27  
W wydaniu CXLI (słownie: sto czterdziestym pierwszym) Autentyków, m.in. obalamy stereotyp, jakoby większość Polaków nie znała języków obcych oraz ostrzegamy przed kioskarkami w Gdańsku. Będą także oficjalne przeprosiny jednego z bojowników...

NAKLEJKA

Mieliśmy my sobie biuro, za ścianą którego mieścił się sklep. Taki z serii "To i Owo" - wszystko tam można było kupić... Był np. serek 6 różnych firm... ale tylko czosnkowy. Była sprzedawczyni, która jak zaprogramowana, 6 razy dziennie, mówiła "miłego dnia"... Ale to mało istotne, sklep upadł. W związku z powyższym, udało nam się wynająć owo pomieszczenie i powiększyć sobie biuro. Przesunęliśmy wejście tak, że wchodzi się do nas jak do byłego sklepu. Mam swoją izolatkę zaraz za tymi drzwiami, jestem jak firewall... Ale do czego zmierzam... Na drzwiach prowadzących do mojego gniazdka, jest przyklejona naklejka, której za Chiny ludowe nie potrafię odkleić, a i moi współpracownicy jakoś się do tego nie kwapią... Na wyżej wspomnianej naklejce widnieje napis:

"TU MNIE DOŁADUJESZ"

by KrissDeValnor

* * * * *

POPSUTE NIEDZIELNE POPOŁUDNIE

Idziemy na "Ice Age 2", siadamy na swoich miejscach, a obok Bubla mego, siada trzech na oko 15-latków. Chłopcy mają wielkie ciśnienie zaistnienia w tłumie, niewybredne dialogi doprowadzają mnie powoli do szału, ale siedzę cicho. Światło gaśnie, zaczynają się reklamy głośno i siarczyście komentowane przez kwiat młodzieży siedzący obok nas. Ja wkurzona zwracam się do Bubla:
- Super! To sobie obejrzymy w takim towarzystwie!
- Daj spokój, reklamy lecą. Potem się uspokoją...
No to okej, czekam na to "potem"...
Zaczyna się film, wiewiór wspina się po lodowej skale, na sali cisza i ten właśnie moment wybrał sobie jeden z młodzieńców na przedstawienie możliwości swojego wokalu. Zaczyna sopranem głośny chichot:
- Hohohohoooo, hihihiiiiiiiii, łahahahahaaaaaaaa, iiiiihiiiiiihiiiiiiii...
Film trwa, chłopczyk się rozkręca, po minucie zaczyna brakować mu tchu, przerywa by nabrać oddechu. Ten właśnie moment wybiera mój Bubel, aby w kompletnej ciszy zapytać swym tubalnym głosem, pełnym życzliwego zaciekawienia:
- Co jest synku? Na jajkach sobie przysiadłeś?
Cała sala wykonała wiadomo co, ja się popłakałam, a młodzi panowie nie roześmieli się ani razu do końca filmu, Bubel zepsuł koleżkom niedzielne popołudnie...

by krolowa_sniegu

* * * * *

OFICJALNE PRZEPROSINY

Przed budynkiem naszej uczelni nie ma asfaltu. Ot, błotko jak się patrzy. Wystarczy, że popada deszczyk i bagno się robi totalne. Pewnego dnia wychodziłem z moim fumflem po zajęciach. Padało przez pół dnia więc wiadomo, co rozciągało się przed nami...
Akurat tego dnia po swoją "lubą" podjechał jakiś koleś Trabantem i aby jego "miłości" nie grzęzło w błocie, zaparkował jak najbliżej wejścia...
- Jezu! Ale syf! - powiedziałem spoglądając na teren przed uczelnią.
- Czemu? - zapytał fumfel - Samochód jak każdy inny...
Koleś, czerwony jak burak, zapalił auto i wycofał za garaże...
Kolesiu - jeśli mnie czytasz - nie Ciebie miałem na myśli! Wybacz!

by phenomenadesign

* * * * *

PRZYJACIÓŁKA - OPTYMISTKA

Kumpela siedzi w pracy i opowiada o ideale mężczyzny:
- Musi być inteligentny, troskliwy, kochać mnie na zabój, znosić moje humory, nie odbierać wolności, itd...
Po skończonej tyradzie współpracownica patrzy na nią ze współczuciem i mówi:
- Ohh, to smutno ci będzie tak samej się starzeć i umierać...
Tego wieczora musiałam długo kumpelę z doła wyciągać.

by krolowa_sniegu

* * * * *

TAKIE TO PANU DOBIORĄ TYLKO W JEDNYM MIEJSCU

Jutro mnie czeka malowanie ogrodzenia, więc poszedłem dzisiaj do sklepu z art. budowlanymi, aby kupić potrzebne rzeczy. Przede mną stał gość - chciał kupić gwoździe do krokwi dachowych. Sprzedawca pokazuje mu jedne - za krótkie. Drugie - za krótkie, trzecie i czwarte także. W końcu sprzedawca nie wytrzymał i mówi:
- Dłuższe to już chyba tylko na Joemonsterze.

by mroovek

* * * * *

OBALONY STEREOTYP

Czas akcji - dzisiaj
Miejsce akcji - Zabita dechami pipid... ekhm... znaczy mała mieścina na Kujawach. Podróże kształcą. A już na pewno wzbogacają o nowe doświadczenia i wrażenia. Ale do rzeczy... Suszyło mnie. Pociąg do domu dopiero za godzinę, więc wypadałoby ugasić pragnienie. W pobliskim sklepiku tylko jeden klient - obcokrajowiec i jedna ekspedientka - bez wątpienia tutejsza (ostry makijaż i gumofilce mówią same za siebie). Zagraniczny gość chyba zwietrzył okazję na poszerzenie horyzontów kulturowych, bo z otwartą buzią ogląda wszystkie półki, również te z artykułami luksusowymi (takimi, jak bombonierki czekoladopodobne, oryginalne szampony L’oral itp.). W pewnym momencie, wskazując na pudełko z czekoladowymi jajkami wielkanocnymi, zadaje jedno pytanie:
- Excuse me, what’s that?
I tu obalony został stereotyp, jakoby większość Polaków znała tylko dwa języki - polski w mowie i polski w piśmie. Ekspedientka (ku mojemu zaskoczeniu) popisała się znajomością conajmniej dwóch i pół:
- Dis is ten, no... czoklyt dżadża.
I pociąg jakby szybciej przyjechał...

by pamys

* * * * *

DYREKCJA RADZI

Niszczę w niszczarce jakieś dokumenty. Sprzęt ma wielki kosz, który co chwile się zapycha i trzeba uciskać te zniszczone dokumenty, co by się więcej tego papierzyska zmieściło.
No i uciskam i uciskam, a tu przechodzi dyrektor ekonomiczny (lat około 65) i mówi z uśmiechem:
- Panie Jacku, jak Pan zniszczył, to już Pan nie znajdzie.

by Ystad

* * * * *

A WYSTARCZYŁOBY SAMO PIWO

Niedziela... ciepełko... kac. Oglądamy sobie z żoną film, zachciało się jej coś słodkiego. Przejrzeliśmy wszystkie szafki, barki i szuflady u dzieci - ani kurna ciastka stęchłego nie ma. Drogą losowania padło na to, że Ona idzie do sklepu po piwo dla mnie i ciasteczka dla siebie.
Zlecenie dostała zbiorcze: dla mnie piwo (nieważne jakie, byle dużo i zimne), jeden synek to, drugi tamto. Żona pyta mnie, jakie ciastka (prócz piwa) chcę.
- Sam nie wiem. - mówię - Jakieś z nadzieniem, ale bez czekolady, coś na biszkopcie, ale bez kremu - i tak wybrzydzam, jak to na kacu.
Oki, poszła. Wraca za parę minut czerwona, wk**wiona, pizgła torbą w przedpokoju, aż puszki zabrzęczały smakowicie.
- Kotek ossochodzi. - pytam - Chcesz mi piwko zbuzować złośliwie?
- Spieprzaj - usłyszałem i jeb drzwiami do kuchni.
Zaglądam ostrożnie, coby w bolący baniak nie zarobić jakimś warzywem, siedzi moje kochanie - twarz w dłoniach ukryta, ramiona coś drgają dziwnie.
- Płacze - myślę - pewnie jakiś żul dokuczył po drodze.
- Kto i gdzie - pytam nakładając laczki - Idę mu je**ę to się oduczy zaczepiać ludzi.
- TY - usłyszałem w odpowiedzi i widzę że nie płacze ale beczy... ze śmiechu
Okazało się, że w cukierniczym zwróciła się do sprzedawczyni z tekstem:
- Czy mogłaby Pani dogodzić mojemu mężowi?
Zanim dodała, że chodzi o dogodzenie w kwestii cukierniczej, to pół sklepu leżało i wykonywało KR.

by specmaniek

* * * * *

INWENTARYZACJA

Czasy to były takie moi drodzy, że sklepowa, u której wykazano manko mogła na lata długie iść do paki, jakby co najmniej na Marszałkowskiej w godzinach szczytu proboszcza zaszlachtowała. Ale i dokumentację tak prowadzono w tych czasach, że sklepowe i kierownicy przybytków takich jak masarnie, tudzież magazynierzy wszelkiej maści, żyli jak pączki w maśle, a na pewno bogaciej, niż profesorowie mniej, czy bardziej znamienitych uczelni, a stany magazynowe potrafiły wykazać superatę, co traktowano jeszcze gorzej, albowiem rodziło to możliwość zostania spekulantem.
Pojechała komisja inwentaryzacyjna do masarni. Zawezwano kierownika, poproszono o przedstawienie dokumentacji. Facet miał to do siebie, że w sytuacjach stresowych jąkał się przeokrutnie. Przytargał dwa wory po soli (zdaje się, że po 50 kilo wchodziło do takiego wora) różnych WZ, PZ, RW i innych MM, zrzucił przed szanowną komisją i odezwał się tymi słowy:
- Ttttooooo ssssą ddddokummmmenty zzz zzzzeszszszłego rrrrrooooku... a jjjjak bbbbędzie mmmmmanko, to w piiiiiiwniiiicy mmmmam jeszcze ddddwa.

by atitta

* * * * *

WYCIECZKA  NAD MORZE

Pojechałyśmy sobie z koleżanką zobaczyć, jak w zimie wygląda morze. Okazało się, że trzeba tramwajem się przebijać na falochrony, więc... bilet zakupię bo naiwna jestem. Gdańsk - przejście podziemne ja (J) i pani z kiosku (P).
[J] - Dwa bilety poproszę.
[P] - Normalne czy ulgowe?
[J] - ... No... ulgowe...
[P] - Ulgowych nie ma.
[J] - To po co pani pyta?
[P] (twarrrrdo) - Dla informacji.

by thetho

* * * * *

I NA TO ZNAJDZIE SIĘ RADA

Siedzimy sobie z kumplem przy garażu i grzebiemy w moim wehikule. Znaczy w moim samochodzie, wehikułem zwanym.
Dodać należy, że:
- Od 2 dni w silniczku się maczaliśmy;
- 20 minut temu wehikuł został pięknie umyty;
- Jutro jedziemy do naszych przyjaciół za miedzę;
- No ale jeszcze ostatnie poprawki, regulacje itp. itd.
Wszystko już cacy, chodzi motorek jak cud-miód marzenie.
Aaaaaa, ale zamiast maski, mój wehikuł ma taką plandekę zakładaną.
Se to "majtki" nazwałam. No i od początku grzebania w silniczku "majtki" nie zostały założone (a tym samym i nie umyte).
Wracając do garaży i ostatnich regulacji, taki oto dialog się wywiązał pomiędzy mną i moim kolegą M:
- Wiesz co M, jutro chyba bez majtek pojadę. Brudne są.
- Oj, tam, wytrzesz szmatą...
Sąsiad tam obok w garażu będący, wysunął ino łeb zza ledwie uchylonych drzwi i popatrzył... Boże! Jak ON patrzył!... Na nas, patrzył...

by AgwazGG

* * * * *

JEST TAKA DZIWNA STACJA...

(W nawiasach podano efekt słuchowy)
Mój znajomy pracuje na stacji benzynowej. Ostatnio zostały zatrudnione nowe pracownice, które przynoszą "starym" pracownikom mnóstwo uciechy.
Wchodzi gostek w płaszczyku - marynareczka, jednym słowem inteligencik.
- Poproszę paczkę Marlboro i zapałki.
Panna bierze Marlboro, macha przed czytnikiem kodów paskowych, czytnik łapie i nabija na kasę. Ponieważ na niektórych produktach np. zapałkach, czytnik nie "chwyta" i trzeba produkt wstukać z klawiatury kompa, panna rzuca:
- Zapałek nie ma.
- Ale widzę za panią.
- A, tak, rzeczywiście.
Oczywiście czytnik nie daje rady. Panna macha zapałkami jak szalona. W końcu zniecierpliwiony gostek rzuca:
- Co pani robi?!
- Zczytuję (szczytuję)!
- Słucham?!
- No przecież widzi pan, że zczytuję (szczytuję)!
Po chwili:
- Wie pan co? Zrobię to ręcznie. Będzie szybciej.
Facet wychodząc:
- Dziwna ta stacja!
Kumpel spłynął po półkach, a jego znajoma wybiegła z budynku i ryczała za rogiem :).

by Bazyl3

Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków!

Oglądany: 35148x | Komentarzy: 27 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało