Polska Agencja Prasowa informuje:
Dzisiaj w Hanoi prezydent Laosu Khamtay Siphandone spotkał się z premierem Kambodży Hun Sen’em, prezydentem Singapuru Sellapan Rama Nathan’em i prezydentem Chin Hu Jintao. Mitingowi przewodniczył prezydent Wietnamu Tran Duc Luong.
Jak oni się, ku*wa rozpoznawali, Polska Agencja Prasowa nie informuje.
by w_irek
* * * * *
Pełnia lata, urocza miejscowość nadmorska w Chorwacji."TU MNIE DOŁADUJESZ"
by KrissDeValnor
* * * * *
POPSUTE NIEDZIELNE POPOŁUDNIE
Idziemy na "Ice Age 2", siadamy na swoich miejscach, a obok Bubla mego, siada trzech na oko 15-latków. Chłopcy mają wielkie ciśnienie zaistnienia w tłumie, niewybredne dialogi doprowadzają mnie powoli do szału, ale siedzę cicho. Światło gaśnie, zaczynają się reklamy głośno i siarczyście komentowane przez kwiat młodzieży siedzący obok nas. Ja wkurzona zwracam się do Bubla:
- Super! To sobie obejrzymy w takim towarzystwie!
- Daj spokój, reklamy lecą. Potem się uspokoją...
No to okej, czekam na to "potem"...
Zaczyna się film, wiewiór wspina się po lodowej skale, na sali cisza i ten właśnie moment wybrał sobie jeden z młodzieńców na przedstawienie możliwości swojego wokalu. Zaczyna sopranem głośny chichot:
- Hohohohoooo, hihihiiiiiiiii, łahahahahaaaaaaaa, iiiiihiiiiiihiiiiiiii...
Film trwa, chłopczyk się rozkręca, po minucie zaczyna brakować mu tchu, przerywa by nabrać oddechu. Ten właśnie moment wybiera mój Bubel, aby w kompletnej ciszy zapytać swym tubalnym głosem, pełnym życzliwego zaciekawienia:
- Co jest synku? Na jajkach sobie przysiadłeś?
Cała sala wykonała wiadomo co, ja się popłakałam, a młodzi panowie nie roześmieli się ani razu do końca filmu, Bubel zepsuł koleżkom niedzielne popołudnie...
by krolowa_sniegu
* * * * *
OFICJALNE PRZEPROSINY
Przed budynkiem naszej uczelni nie ma asfaltu. Ot, błotko jak się patrzy. Wystarczy, że popada deszczyk i bagno się robi totalne. Pewnego dnia wychodziłem z moim fumflem po zajęciach. Padało przez pół dnia więc wiadomo, co rozciągało się przed nami...
Akurat tego dnia po swoją "lubą" podjechał jakiś koleś Trabantem i aby jego "miłości" nie grzęzło w błocie, zaparkował jak najbliżej wejścia...
- Jezu! Ale syf! - powiedziałem spoglądając na teren przed uczelnią.
- Czemu? - zapytał fumfel - Samochód jak każdy inny...
Koleś, czerwony jak burak, zapalił auto i wycofał za garaże...
Kolesiu - jeśli mnie czytasz - nie Ciebie miałem na myśli! Wybacz!
by phenomenadesign
* * * * *
PRZYJACIÓŁKA - OPTYMISTKA
Kumpela siedzi w pracy i opowiada o ideale mężczyzny:
- Musi być inteligentny, troskliwy, kochać mnie na zabój, znosić moje humory, nie odbierać wolności, itd...
Po skończonej tyradzie współpracownica patrzy na nią ze współczuciem i mówi:
- Ohh, to smutno ci będzie tak samej się starzeć i umierać...
Tego wieczora musiałam długo kumpelę z doła wyciągać.
by krolowa_sniegu
* * * * *
TAKIE TO PANU DOBIORĄ TYLKO W JEDNYM MIEJSCU
Jutro mnie czeka malowanie ogrodzenia, więc poszedłem dzisiaj do sklepu z art. budowlanymi, aby kupić potrzebne rzeczy. Przede mną stał gość - chciał kupić gwoździe do krokwi dachowych. Sprzedawca pokazuje mu jedne - za krótkie. Drugie - za krótkie, trzecie i czwarte także. W końcu sprzedawca nie wytrzymał i mówi:
- Dłuższe to już chyba tylko na Joemonsterze.
by mroovek
* * * * *
OBALONY STEREOTYP
Czas akcji - dzisiaj
Miejsce akcji - Zabita dechami pipid... ekhm... znaczy mała mieścina na Kujawach. Podróże kształcą. A już na pewno wzbogacają o nowe doświadczenia i wrażenia. Ale do rzeczy... Suszyło mnie. Pociąg do domu dopiero za godzinę, więc wypadałoby ugasić pragnienie. W pobliskim sklepiku tylko jeden klient - obcokrajowiec i jedna ekspedientka - bez wątpienia tutejsza (ostry makijaż i gumofilce mówią same za siebie). Zagraniczny gość chyba zwietrzył okazję na poszerzenie horyzontów kulturowych, bo z otwartą buzią ogląda wszystkie półki, również te z artykułami luksusowymi (takimi, jak bombonierki czekoladopodobne, oryginalne szampony L’oral itp.). W pewnym momencie, wskazując na pudełko z czekoladowymi jajkami wielkanocnymi, zadaje jedno pytanie:
- Excuse me, what’s that?
I tu obalony został stereotyp, jakoby większość Polaków znała tylko dwa języki - polski w mowie i polski w piśmie. Ekspedientka (ku mojemu zaskoczeniu) popisała się znajomością conajmniej dwóch i pół:
- Dis is ten, no... czoklyt dżadża.
I pociąg jakby szybciej przyjechał...
by pamys
* * * * *
DYREKCJA RADZI
Niszczę w niszczarce jakieś dokumenty. Sprzęt ma wielki kosz, który co chwile się zapycha i trzeba uciskać te zniszczone dokumenty, co by się więcej tego papierzyska zmieściło.
No i uciskam i uciskam, a tu przechodzi dyrektor ekonomiczny (lat około 65) i mówi z uśmiechem:
- Panie Jacku, jak Pan zniszczył, to już Pan nie znajdzie.
by Ystad
* * * * *
A WYSTARCZYŁOBY SAMO PIWO
Niedziela... ciepełko... kac. Oglądamy sobie z żoną film, zachciało się jej coś słodkiego. Przejrzeliśmy wszystkie szafki, barki i szuflady u dzieci - ani kurna ciastka stęchłego nie ma. Drogą losowania padło na to, że Ona idzie do sklepu po piwo dla mnie i ciasteczka dla siebie.
Zlecenie dostała zbiorcze: dla mnie piwo (nieważne jakie, byle dużo i zimne), jeden synek to, drugi tamto. Żona pyta mnie, jakie ciastka (prócz piwa) chcę.
- Sam nie wiem. - mówię - Jakieś z nadzieniem, ale bez czekolady, coś na biszkopcie, ale bez kremu - i tak wybrzydzam, jak to na kacu.
Oki, poszła. Wraca za parę minut czerwona, wk**wiona, pizgła torbą w przedpokoju, aż puszki zabrzęczały smakowicie.
- Kotek ossochodzi. - pytam - Chcesz mi piwko zbuzować złośliwie?
- Spieprzaj - usłyszałem i jeb drzwiami do kuchni.
Zaglądam ostrożnie, coby w bolący baniak nie zarobić jakimś warzywem, siedzi moje kochanie - twarz w dłoniach ukryta, ramiona coś drgają dziwnie.
- Płacze - myślę - pewnie jakiś żul dokuczył po drodze.
- Kto i gdzie - pytam nakładając laczki - Idę mu je**ę to się oduczy zaczepiać ludzi.
- TY - usłyszałem w odpowiedzi i widzę że nie płacze ale beczy... ze śmiechu
Okazało się, że w cukierniczym zwróciła się do sprzedawczyni z tekstem:
- Czy mogłaby Pani dogodzić mojemu mężowi?
Zanim dodała, że chodzi o dogodzenie w kwestii cukierniczej, to pół sklepu leżało i wykonywało KR.
by specmaniek
* * * * *
INWENTARYZACJA
Czasy to były takie moi drodzy, że sklepowa, u której wykazano manko mogła na lata długie iść do paki, jakby co najmniej na Marszałkowskiej w godzinach szczytu proboszcza zaszlachtowała. Ale i dokumentację tak prowadzono w tych czasach, że sklepowe i kierownicy przybytków takich jak masarnie, tudzież magazynierzy wszelkiej maści, żyli jak pączki w maśle, a na pewno bogaciej, niż profesorowie mniej, czy bardziej znamienitych uczelni, a stany magazynowe potrafiły wykazać superatę, co traktowano jeszcze gorzej, albowiem rodziło to możliwość zostania spekulantem.
Pojechała komisja inwentaryzacyjna do masarni. Zawezwano kierownika, poproszono o przedstawienie dokumentacji. Facet miał to do siebie, że w sytuacjach stresowych jąkał się przeokrutnie. Przytargał dwa wory po soli (zdaje się, że po 50 kilo wchodziło do takiego wora) różnych WZ, PZ, RW i innych MM, zrzucił przed szanowną komisją i odezwał się tymi słowy:
- Ttttooooo ssssą ddddokummmmenty zzz zzzzeszszszłego rrrrrooooku... a jjjjak bbbbędzie mmmmmanko, to w piiiiiiwniiiicy mmmmam jeszcze ddddwa.
by atitta
* * * * *
WYCIECZKA NAD MORZE
Pojechałyśmy sobie z koleżanką zobaczyć, jak w zimie wygląda morze. Okazało się, że trzeba tramwajem się przebijać na falochrony, więc... bilet zakupię bo naiwna jestem. Gdańsk - przejście podziemne ja (J) i pani z kiosku (P).
[J] - Dwa bilety poproszę.
[P] - Normalne czy ulgowe?
[J] - ... No... ulgowe...
[P] - Ulgowych nie ma.
[J] - To po co pani pyta?
[P] (twarrrrdo) - Dla informacji.
by thetho
* * * * *
I NA TO ZNAJDZIE SIĘ RADA
Siedzimy sobie z kumplem przy garażu i grzebiemy w moim wehikule. Znaczy w moim samochodzie, wehikułem zwanym.
Dodać należy, że:
- Od 2 dni w silniczku się maczaliśmy;
- 20 minut temu wehikuł został pięknie umyty;
- Jutro jedziemy do naszych przyjaciół za miedzę;
- No ale jeszcze ostatnie poprawki, regulacje itp. itd.
Wszystko już cacy, chodzi motorek jak cud-miód marzenie.
Aaaaaa, ale zamiast maski, mój wehikuł ma taką plandekę zakładaną.
Se to "majtki" nazwałam. No i od początku grzebania w silniczku "majtki" nie zostały założone (a tym samym i nie umyte).
Wracając do garaży i ostatnich regulacji, taki oto dialog się wywiązał pomiędzy mną i moim kolegą M:
- Wiesz co M, jutro chyba bez majtek pojadę. Brudne są.
- Oj, tam, wytrzesz szmatą...
Sąsiad tam obok w garażu będący, wysunął ino łeb zza ledwie uchylonych drzwi i popatrzył... Boże! Jak ON patrzył!... Na nas, patrzył...
by AgwazGG
* * * * *
JEST TAKA DZIWNA STACJA...
(W nawiasach podano efekt słuchowy)
Mój znajomy pracuje na stacji benzynowej. Ostatnio zostały zatrudnione nowe pracownice, które przynoszą "starym" pracownikom mnóstwo uciechy.
Wchodzi gostek w płaszczyku - marynareczka, jednym słowem inteligencik.
- Poproszę paczkę Marlboro i zapałki.
Panna bierze Marlboro, macha przed czytnikiem kodów paskowych, czytnik łapie i nabija na kasę. Ponieważ na niektórych produktach np. zapałkach, czytnik nie "chwyta" i trzeba produkt wstukać z klawiatury kompa, panna rzuca:
- Zapałek nie ma.
- Ale widzę za panią.
- A, tak, rzeczywiście.
Oczywiście czytnik nie daje rady. Panna macha zapałkami jak szalona. W końcu zniecierpliwiony gostek rzuca:
- Co pani robi?!
- Zczytuję (szczytuję)!
- Słucham?!
- No przecież widzi pan, że zczytuję (szczytuję)!
Po chwili:
- Wie pan co? Zrobię to ręcznie. Będzie szybciej.
Facet wychodząc:
- Dziwna ta stacja!
Kumpel spłynął po półkach, a jego znajoma wybiegła z budynku i ryczała za rogiem :).
by Bazyl3
Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków! |
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą