Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Rychoo: Szok brygadzisty po latach

20 458  
6   30  
Kliknij sobie! A co!Bojownicy budowlańcy łączcie się! To o czym opowiada Rychoo wydarzyło się na pewnej budowie w latach 70-tych, a sprawa jak z archiwum X. Zaginiony obiekt i wyjaśnienie zagadki po latach. Czytajcie... :)

Pracowałem tam w brygadzie remontowej modernizującej istniejące wtedy w Pile, zakłady roszarnicze.

Tych brygad było kilka, z różnych zakładów terenowych. Pewnego dnia zgodnie z "harmonogramem robót" siedzieliśmy nudząc się cholernie, bo pogoda była do kitu, lało i wiało, że strach psa wypędzić, dlatego po budowie chodził tylko nadzór.

Niedaleko od naszej kapciory złożone leżały żelbetowe elementy, takie kręgi jak do studni, tylko, że większej średnicy, bo miały chyba robić za obudowę odstojników ścieków. Jeden z kręgów odłupał nam się przy rozładunku, kiedy zdejmowaliśmy to dziadostwo razem z Romkiem z samochodu. Żeby nie było widać odwróciliśmy odłupaniem do trawy i nie podpadło.

Jak już wspomniałem, lało tego dnia i padało, a do toalety trzeba było chodzić daleko. Sikać wyskakiwaliśmy za kapciorę, gorzej było z innymi potrzebami fizjologicznymi. Pierwszy nie wytrzymał kolega Romek, przeskoczył taki krąg, zdjął spodnie, zrobił co trzeba i przyszedł zadowolony, lżejszy na duszy i ciele. Romek, był bardzo pomysłowy i skory do różnych psot, największy kawalarz w brygadzie, pełen pomysłów. Krótko przed przerwą śniadaniową na podobny „czyn” odważył się nasz brygadzista, starszy chłopina i spracowany... On również zręcznie przelazł przez leżący krąg i przystąpił do obrządku.

Tutaj należy dodać, że brygadzista z trudem wlazł do tego odłupanego. Romek to zauważył i na naszych oczach porwał opartą o słup łopatę i nim brygadzista kucnął, Romek zdążył podłożyć zręcznie to cenne narzędzie pod szlachetne dupsko pana majstra... i czekał w pobliżu. Po dłuższej chwili, kiedy pan majster wstał i zaczął doprowadzać się do porządku, nasz Romek wysunął łopatę wraz z zawartością i schował ją za inną pakamerę. Kiedy brygadzista się pozapinał, poprawił kask i już miał przekładać nogę przez ów krąg, zauważył straszną rzecz... „Dzieło dnia” – zniknęło!!!

Skoczył na metr w górę!!! Nie zważając na to, że jest na zewnątrz kręgu błyskawicznie zrzucił deszczówkę, spuścił spodnie świecąc gołym dupskiem niczym słońce, dokonał przeglądu portek gaci i nic! Będąc w szoku zaczął sprawdzać sąsiednie kręgi licząc, że może się pomylił z którego wyszedł!!! Cały czas macał się po nogawkach i dupsku. Stał biedak wystraszony, nie wiedząc co się stało!!! Myśmy w tym czasie tarzali się ze śmiechu i sikali, gapiąc się przez uchylone drzwi i okienko. Najtrudniejsze było i to, że widząc brygadzistę idącego w nasza stronę, wszyscy padliśmy gdzie się dało, udając, że śpimy albo drzemiemy...

Udało się! Przez przerwę śniadaniową siedział jak „z krzyża zdjęty”, a nam było tylko do śmiechu i żeby zamaskować to przed majstrem, śmialiśmy się nawet z tytułów w gazetach, także tych informujących o wypadkach drogowych i nekrologów! Tę wesołą atmosferę próbował nieświadomy niczego, zakłócić jeden z młodych inspektorów nadzoru, pytając „co wam tak panowie śmieszno?”.

Wtedy rozdrażniony brygadzista, odpowiedział „a gówno ciebie to obchodzi”... My w śmiech! Ten młody chłopak odrzekł, nadal nieświadomy: „a obchodzi, obchodzi”. No i doszło do chryi, bo majster skojarzył sobie, że inspektor coś wie. Ten chłopak, gdy spostrzegł, że za chwile dostanie kaskiem w strefę zgniotu, czyli gębę, spasował i wycofał się ze stołówki. Do końca dnia, kiedy inni brygadziści pytali z troska naszego „co tobie jest”, ten odpowiadał konsekwentnie - „odpie**ol się”...

Wszystko wydało się na drugi dzień, kiedy brygadzista z sąsiedniej brygady monterów rozdarł pysk na cały zakład, wrzeszcząc „kto obsrał szypę?!”. Zrobiło się zbiegowisko i wszyscy nieświadomie podziwiali wielkie dosłownie, dzieło naszego brygadzisty... Ale dla tamtego ważne było kto to zrobił? Wziął wiec dwie elektrody spawalnicze i zaczął rozwijać sterczący w kupie naszego brygadzisty, kawałek gazety... A tam napisane było jak byk „ Gazeta Kujawska Organ Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bydgoszczy”. Wszyscy więc spojrzeli na nas... Wtedy brygadzista zachowując zimną krew, skomentował: „no przecież naszą gazetę mógł zapier**lić każdy” ... Na to tamten brygadzista odpowiedział „pewnie razem z twoim gównem”... My znów w śmiech!! No i zaczęli sobie nawymyślać, od „krzywych rydli”, „buraków” i takich tam innych dynamizatorów przyjaźni. Całą sprawę zażegnał nadzór, goniąc nas do roboty. Do końca pobytu na delegacji nasz majster nie był sobą.

Kiedy już dawno nie pracowałem w zakładach roszarniczych, spotkałem mojego dawnego brygadzistę jako teścia mojego kolegi. No i po którymś tam piwie mój były szef zapytał mnie, a pamiętasz magister jak byliśmy na delegacji w Pile . . . tutaj zatkało mnie!!!

Zakrztusiłem się piwskiem albo kiełbachą z rusztu i po dłuższej chwili łapania oddechu, potwierdziłem „no jakbym mógł pana majstra zapomnieć”, i znów śmiech... Wtedy senior zapytał, a co tak ciebie śmieszy? Wiec kiedy nadarzyła się okazja i zostaliśmy sami, bo nasi gospodarze kładli dzieci spać, opowiedziałem zacnemu emerytowi zakładów roszarniczych, jak to się stało i dlaczego pamiętam... po czym pożegnałem się i poszedłem do domu...

Na drugi dzień po południu dostaję od kolegi telefon z zapytaniem, co żeśmy z dziadkiem pili, bo tak się starowinka schlał, że już popołudnie, a dziadek narąbany jak stodoła po żniwach i powtarza namiętnie zwrot: „pier**lone brygady” . . . Odpowiedziałem więc, może dziadkowi przyśnili się Bader i Meinhof ???


Oglądany: 20458x | Komentarzy: 30 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało