Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Toyota 2000 GT - perła z Japonii

49 290  
253   24  
Projekt Yamahy zrobiony dla Nissana z designem Niemca. Brzmi dość niecodziennie. No dobrze, to dlaczego nazywa się Toyota? Zapraszam do lektury.

Kliknij i zobacz więcej!
Zacznijmy od początku. Yamaha we współpracy z Albrechtem Goertzem tworzy samochód sportowy dla Nissana. Samochód ma się nazywać Skyline GT. Niestety Nissanowi niezbyt podobały się kształty nadwozia i zrezygnował z projektu. I wtedy pojawiła się Toyota, która chciała zerwać z opinią producenta samochodów rodzinnych i bardzo konserwatywnych. Kupili oni projekt samochodu sportowego po czym... Zrobili go od początku. Po swojemu. Toyota uczyniła Raymonda Loewy człowiekiem odpowiedzialnym za design. Może nawet zbyt odważnie podeszli do tematu, gdyż zdołali sprzedać zaledwie 351 sztuk tego samochodu w latach 1967-1970. Czemu tak mało? W roku 1970 ten samochód kosztował 6800 dolarów. Czy to mało, czy dużo? Ceny Porsche 911 T z roku 1970 zaczynały się od 6435 dolarów. Plotka głosi, że Toyota sprzedawała samochód po kosztach - zależało jej jedynie na podniesieniu wizerunku marki, a nie na korzyściach finansowych. Samochód od początku do końca był robiony w fabrykach Yamahy.

Kliknij i zobacz więcej!

Co powodowało tak wysoka cenę? Spójrzmy na nadwozie. Zostało wykonane w całości z aluminium. Po to, by obniżyć jego masę. Nadwozie było nowoczesne i niskie - samochód miał 116 cm wysokości. Szerokość wynosiła 160 cm, a długość 417 cm. Szałowo wyglądały lusterka umieszczone na nadkolach oraz światła. Właśnie im należy poświęcić trochę słów. Samochód posiadał otwierane światła mijania. Po ich otworzeniu widać było chromowaną obwódkę, a całe lampy były wykonane na wzór świateł ze starych angielskich parowozów. Kto by się dziś przejmował takimi detalami? Zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcie, by się zakochać w tym detalu.

Kliknij i zobacz więcej!

Pozostańmy przy światłach. Japończycy nie chcieli montować do świateł żarówek dwuwłóknowych. Chcieli, by po zapaleniu świateł drogowych świeciły się zarówno światła mijania, jak i drogowe. Po to, by kierowca miał dobrze oświetloną drogę przed sobą. Jedynym znanym do dziś wyjściem z takiej sytuacji w przypadku reflektorów żarówkowych jest zamontowanie drugiej pary świateł. Ponieważ podnoszone światła mijania były zbyt piękne, by je oszpecać, zaprojektowano zatem osobne światła drogowe/dalekosiężne w miejscu zderzaka. Były to światła drogowe przykryte pleksi. Zderzak musiał ustąpić miejsca designowi, więc pozostał szczątkowy w postaci kłów i narożników. Zresztą z tyłu zrobiono tak samo, ograniczając się tylko do kłów.

Kliknij i zobacz więcej!

Przejdźmy do wnętrza. A tam pełen luksus. Sportowe skórzane fotele, drewno, klimatyzacja, wspomaganie kierownicy i radio. Jak na tamte lata był to niesamowity luksus. Jedyną opcją, jaką można było zamówić, były elektryczne podnośniki szyb. Poza tym detalem samochód był kompletnie i konkretnie wyposażony. Reszty dopełniała pięciobiegowa manualna skrzynia biegów lub trzybiegowy automat.

Kliknij i zobacz więcej!

Pozostańmy przy zegarach, bo było ich trochę. Przed oczami kierowca miał prędkościomierz i obrotomierz. Na wysokości tych zegarów w konsoli środkowej umieszczono amperomierz mierzący prąd ładowania, wskaźnik temperatury silnika, ciśnienia i temperatury oleju oraz wskaźnik poziomu paliwa. Nieco fajniej było pod radiem. Umieszczono tam dwa zegary. Pierwszy to klasyczny zegarek, a drugi to... stoper. Od razu było wiadomo, do czego jest stworzony ten samochód.

Kliknij i zobacz więcej!

A skoro już jesteśmy przy mierzeniu czasów, to przejdźmy do czegoś, co powoduje, że czasy przyspieszeń i czasy na torze są niskie. Zajmijmy się silnikiem. Standardowo Toyota montowała tam sześciocylindrowy dwulitrowy rzędowy silnik. Posiadał on 2 zawory na cylinder oraz dwa wałki rozrządu w głowicy. Silnik legitymował się mocą 150 KM oraz momentem obrotowym 177 Nm. Wystarczyło to, by rozpędzić ten ważący 1120 kg samochód 0-100 km/h w czasie 8,4 sekundy. Prędkość maksymalna pojazdu wynosiła 220 km/h, a ćwierć mili w czasie 15,9 sekundy.

Kliknij i zobacz więcej!

Samochód prowadził się wyśmienicie, posiadał napęd na tylne koła oraz niezależne zawieszenie wszystkich kół. By obniżyć środek ciężkości ciężki akumulator umieszczono dość blisko podłogi. Natomiast silnik ze skrzynią biegów umieszczono za przednią osią, by uzyskać dobry rozkład mas przypadających na przednią i tylną oś. Co więcej - akumulator równoważy wagę kolektora dolotowego i gaźników umieszczonych po przeciwnej stronie komory silnikowej. Bak i koło zapasowe za tylną osią - po to, by ją dociążyć. Jak widać Japończycy niewiele rzeczy pozostawiali przypadkowi.

Kliknij i zobacz więcej!

Kilka słów o egzemplarzach specjalnych. Wykonano 9 samochodów z silnikiem o pojemności 2,3 litra i mocy identycznej jak w mniejszym silniku. Toyota zbudowała też jeden kabriolet, którym woził się Bond w filmie: "Żyje się tylko dwa razy". Dlaczego to był kabriolet? Sean Connery jest dość wysokim gościem. I w coupe się nie mieścił. A że brytyjskiemu agentowi nie przystoi jazda z pochyloną głową, która się nie mieści w samochodzie - zatem Toyota przygotowała kabriolet. A wszystko przez reżysera, który się zakochał w tym samochodzie. Jako ciekawostka - do USA eksportowano tylko samochody w kolorach białym i czerwonym. Dziś samochód ten kosztuje około 1,2 miliona dolarów. A jak brzmi? Zapraszam na przejażdżkę.

https://www.youtube.com/watch?v=6U-HIqaUAj8

Kopiowanie tylko z podaniem źródła.

Poczytaj poprzednie artykuły z tej serii. Dostępne są tutaj.

A jeśli mało Ci motoryzacji - to zapraszam na Motokillera:

3

Oglądany: 49290x | Komentarzy: 24 | Okejek: 253 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało